Ciasteczka ,,kocie kupki”

Zimowe wieczory w sam raz nadają się do tego, żeby upiec ciasteczka o wdzięcznej nazwie kocie kupki i wypełnić dom zapachem… nieopisanie czekoladowym. Przepis dała mi moja koleżanka Ania Poloczek – wiedźma, osoba utalentowana nie tylko kulinarnie, ale i fotograficznie, bo najpierw gotuje, potem robi potrawie zdjęcia i wrzuca wszystko na swoją stronę ,,Na miotle”. Troszeczkę zmodyfikowałam przepis Ani, bo oryginalnie ciasteczka są bardziej gorzkie. Ich nowa nazwa (w oryginale: ciasteczka podwójnie czekoladowe) to również moja inwencja, ciasteczka przypominają bowiem… to, co przypominają. Właściciele kotów na pewno będą wiedzieli, o co chodzi. Ale smakują bosko! Są wcieleniem półpłynnej, miękkiej czekolady. Znikają z talerza w tempie zastraszającym, ale pocieszające, że z poniższych składników upieczemy średnio 50 sztuk. Robi się te czarne słodkości w szalonym tempie!

SKŁADNIKI:

250 gr miękkiego masła

1 szklanka białego cukru

1 szklanka brązowego cukru

2 jajka

parę kropel zapachu do ciast (kokosowy, rumowy, arakowy)


2 szklanki mąki pszennej

¾ łyżeczki proszku do pieczenia

¾ szklanki prawdziwego, ciemnego kakao

½ łyżeczki soli

1 tabliczka gorzkiej czekolady (70% kakao)

1 tabliczka zwykłej gorzkiej czekolady

 

Zanim przystąpimy do łączenia składników przygotujmy czekoladę: najlepiej najpierw połamać ją, nie otwierając opakowania, potem włożyć do grubszej reklamówki i trochę pookładać tłuczkiem do mięsa. Teraz kroimy otrzymane kawałki nożem w jeszcze mniejsze drobinki (około 0,5 cm).

Masło ucieramy mikserem z białym cukrem, aż powstanie w miarę gładka i jasna masa. Dodajemy jajka, brązowy cukier i zapach do ciast. Masa po wymieszaniu nie jest jednolita – widzimy kryształki cukru. I bardzo dobrze.

Rezygnujemy z pomocy miksera, dalej musimy zdać się na własne siły. W osobnej misce łączymy wszystkie suche składniki, mieszamy je, a następnie porcjami dodajemy do masy maślanej. Czekoladę wsypujemy na samym końcu! Konsystencja ciasta jest dosyć zwarta, trzeba mieć trochę krzepy albo zatrudnić do tej czynności krzepkiego chłopa.

Nagrzewamy wcześniej piekarnik do temperatury 180 C lub zaglądamy do instrukcji i sprawdzamy, jak upiec ciasteczka w naszym modelu piecyka. Przygotowujemy pergamin, którym wyściełamy blachę. Teraz za pomocą łyżeczki rozkładamy ciasto – nabieramy odpowiednią porcję i spychamy na papier palcami. Pamiętajmy, żeby nie układać ciastek zbyt ciasno. Na razie przypominają bezkształtną masę, ale pod wpływem pieczenia rozpłyną się i ich średnica się zwiększy. Staną się też bardziej okrągłe.

Ciasteczka pieczemy jedynie 10 – 12 minut! Upieczone wyglądają na matowe i popękane, ale w środku są półpłynnym czekoladowym marzeniem. Ściągamy je z pergaminu jeszcze miękkie, stwardnieją podczas stygnięcia. Pławimy się w zapachu kakao i gorącego masła i powtarzamy czynność (z powyższej porcji mamy dwie – trzy blachy).

Patent mojego starszego syna: przed podaniem można podgrzać ciasteczka w mikrofalówce.

Zabójczo smaczne, nie umiem napisać nic innego… Tak, wiem, powtarzam się.

 

Odpowiedz na „AnonimAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

„Pisz więcej takich książek!" Joanna Chmielewska