„Odrobina fałszerstwa”

W pewnym katowickim domu aukcyjnym, gdzie pracuje Jola, zaczynają się dziać rzeczy co najmniej tajemnicze. A wszystkie dotyczą obrazów znanego malarza Justyna Pracza.

Niepokój głównej bohaterki podziela Jacek, sympatyczny młodzieniec ze sklepu z antykami, ubrany może niezbyt gustownie (czarne, żołnierskie buciory plus garnitur), ale za to ceniący sztukę. Wkrótce okazuje się, że Jola musi podjąć kilka ważnych decyzji, od których będzie zależeć przyszłość wielu osób. Uparcie dąży do celu, jednak nie poprzestaje na utartych sposobach. Czy seksowny gorset i kajdanki okażą się skuteczną bronią w walce o dzieła sztuki? A może trzeba posunąć się dalej i na przykład zostać złodziejką? Oszukiwać, grać i łajdaczyć się bez opamiętania? Odpowiedź znajdziecie Państwo w ,,Odrobinie fałszerstwa” – książce skrzącej się humorem, pachnącej terpentyną a także damskimi, zmysłowymi  perfumami.

 

 

Wydawnictwo MUZA S.A., Warszawa, 2008

fragmenty:

cytaty:

— W pewnym wieku człowiek spotyka albo wolnych kretynów albo interesujących facetów z żonami – smętnie stwierdziła. – Ewentualnie z narzeczonymi. Aha, o rozwodnikach nie wspominałam?
Każdego dnia, z wyjątkiem oczywiście soboty i niedzieli, w domu państwa Piechów punkt siódma rano rozlegało się rozdzierające wycie krowy. Mućka darła się jak do dojenia, a najgorsza w rykach budzika była niewiadomego pochodzenia pretensja. To właśnie ona stawiała Alunię na nogi i kazała zamknąć rogaciźnie gębę. Następną w kolejności czynnością było zbudzenie małżonka, który dla odmiany nie reagował ani na wycie syren strażackich, ani tym bardziej na wycie bydła. Reagował jedynie na dziabanie w żebra. Więc Alunia najpierw budziła się sama, a potem dziabała. Aż do skutku.
— Facetów w ogóle statystycznie jest mniej, dlatego te baby tak się rozwydrzyły, dlatego tym chłopom nadskakują, prawie na nich włażą! – Ania weszła na swój ulubiony temat. Nie mogła przeboleć, że minęły czasy, kiedy mężczyźni zabiegali o względy bladolicych bóstw. Że kobiety się zdobywało, a uleganie było słodką sztuką dwóch aktorów. – Która pierwsza, ta lepsza! I tępe nie pomyślą, że jak łatwo przyjdzie, łatwo się puści... Ufff...
— Przyszłość to małe miasteczka – rzuciła tajemniczo Jankowska. – Albo wsie... Taki młody, jędrny traktorzysta to jest dopiero coś! Filip głosił przedpotopowy pogląd, że kobieta powinna być strażniczką ogniska domowego. Powinna co najmniej szydełkować, tkać gobeliny, na koszulach męża haftować jedwabnymi nićmi jego inicjały...
Bywało, że ta jego „reszta potem” zamieniała się w „resztę nigdy”.
— To nie wiesz, gdzie on spędza czas poza domem? – Jola zdziwiła się, bo rozumiała, że facet może nie mieć ochoty na pokazywanie grafiku swojego dnia z rozpisanymi minutami wejść i wyjść, ale istniało przecież coś takiego jak względy bezpieczeństwa. Gdyby mu tak ktoś, tfuuu, odpukać, ukręcił w ciemnym zaułku łeb, to jak zrozpaczona kobieta miałaby dojść, gdzie spoczywa kadłub?...
Natura powoli przestaje wyposażać faceta obowiązkowo w dwie lewe rączki.
— Aldona mieszka rzut beretem, na Staromiejskiej. Jest prześliczna i zna wszystkich majętnych facetów w Katowicach. I ci oni zrobią dla niej wszystko, a potem zamilkną. Tylko skinie paluszkiem. Najmniejszym i wypielęgnowanym.
—Powinieneś wznieść pomnik na moją cześć, bo zmilczałam. Ale jak sobie pomyślałam, że zostawił cię na pastwę głodu i chłodu... – Jola znowu się uniosła, ale Jacek nie pozwolił się jej przejąć na dłużej. —Pomnik? W moim zasięgu leży raczej tablica pamiątkowa, nie wiem, czy cię zadowoli. —Może być tablica, ale porządna. I nie czarna...
Zszokowany Filip zauważył, że jego żona miała pomalowane paznokcie. Nie do wiary! Jak Barbie! Na zdzirowaty róż!!!
– Zdecydowanie lubię sobie dogadzać. Sybarytyzm pełną gębą... Nawet nie myślę o kaloriach, po prostu ich, małych franc, nie ma w tej chwili na świecie.
„Pisz więcej takich książek!" Joanna Chmielewska