„Precz z brunetami!”

Wszystko przez brunetów! A trzeba przyznać, że Madzia ma do nich wyjątkowe szczęście. Najpierw z jej mieszkania znika w tajemniczych okolicznościach jeden z nich, później w życiu bohaterki pojawia się kolejny ciemnowłosy przystojniak.

I dopiero wtedy zaczynają się prawdziwe kłopoty, bo tu nikt nie jest tym, za kogo się podaje. No, chyba że pewien blondyn, który wie o wiele więcej, niż ujawnia. Dzięki mężczyznom i swojej rozbrajającej naiwności Madzia i jej przyjaciółka znajdują się nagle w samym centrum przestępczej afery, którą usiłują rozplątać na swój sposób. Pułapka na włamywacza? Żaden problem. Pościg za przestępcą jadącym tramwajem? Czemu nie, przynajmniej będzie wesoło.

Po przeczytaniu książki Monika Szwaja napisała: ,,Cieszę się, że są na tym świecie autorzy, którzy nie każą ustawicznie pochylać się nad ponurym ludzkim losem, tylko pozwalają nam się zdrowo pośmiać. Jestem za śmiechem. Śmiech to zdrowie!”

 

Wydawnictwo MUZA S.A., Warszawa, 2007

 

fragmenty:

cytaty:

- Mnie się kojarzy, że na polowania to jeżdżą albo burżuje albo zwyrodnialcy. Jerzy to który? – Aneta wstała i z kwaśną zaczęła nakładać na siebie to, w czym szalała po podwórku Deresza. - Burżuje, zgoda, ale skąd ci się wzięli zwyrodnialcy? Polowanie to rodzaj sportu. - A ty byś zabiła jakiegoś leśnego stwora, liska małego na przykład? Bo ja bym nie mogła. A kto może jak nie zwyrodnialec?
Wygląd zewnętrzy. Niby nic nie znaczy, niby miłość to jedność dusz… Tylko dziwnym trafem mężczyzna woli jednoczyć się z pięknością o metrowych rzęsach, niż rozprawiać o Arystotelesie z babsztylem w traperach i porozwlekanym swetrze. Gdzie tu sprawiedliwość?”
"Waldemarek, w czarny lok targany…”
"To nie jest podłość, moja droga, to jest tak zwana męska logika. My podobno nie myślimy, tylko czujemy, chociaż ja się z tym nie zgadzam. Pocieszające, że oni zdradzają bez uczucia. Automatycznie!”
- Rany! Dziesiąta?! – Kiedy sprawdziła godzinę, w popłochu prawie stanęła w łóżku na baczność. – Mnie tam z pracy zwalniają, a ja gniję w wyrku! - Gnicie jest bardzo przyjemne. Wyrzucanie z pracy niekoniecznie…
W najwyższym natchnieniu, tylko za pomocą styropianu i taśmy klejącej, ze zdjęcia Waldemara zrobiła w pięć minut cudnej urody tarczę. Powiesiła ją nad stołem, a następnie poszukała rzutek. Przez głowę przemknęły jej różne okropności. Resztki bigosu, okruszki z pożartego ciasta, zaschnięte naczynia. Wzięła zamach. I od razu, za pierwszym razem, trafiła w dziesiątkę! Centralnie – w czółko.
"Kurdupel chciał bowiem na siłę uwiązać Magdę w domu, najchętniej zapewne widziałby ją przykutą do kaloryfera. Blisko kuchenki, żeby mogła pichcić. I oczywiście blisko wyrka. Długość łańcucha dostosowałby przemyślnie do ulubionej pozycji seksualnej."
Miłość Waldka można było tylko o kant tyłka roztłuc. Gruchnęłoby zaledwie. Nic więcej.
Do jego biura wtargnęły bowiem parę minut po czwartej dwa umorusane stwory, w których z dużym trudem rozpoznał Bonarską i jej przyjaciółkę. Stwory stały nad jego biurkiem i dyszały. W rękach ściskały prawdziwe chruściane miotły! Na dodatek jego bardzo wyczulony na zapachy nos poczuł ostrą woń jakiego środka czyszczącego. Obrzydliwość! Patrząc na obie czarownice, uświadomił sobie, że takie właśnie paskudy musiały dawniej płonąć na stosach. On pierwszy by rzuciłby zapałkę. A raczej podłożył polano, zapałek przecież wtedy jeszcze nie było. Już prawie słyszał trzaskanie palących się gałęzi, ogień już buszował w tych skołtunionych... Ach, gdzie te czasy?
„Pisz więcej takich książek!" Joanna Chmielewska