Styczeń 16 czwartek 2025

Aktualności:

NA BABSKI ROZUM – nowa książka się pisze!

NA BABSKI ROZUM – się pisze, choć idzie jak po grudzie i może to dobrze, ta gruda oddaje sytuację, bo w książce przenoszę się do wsi mojego dziadka i tam umieszczam akcję kryminału. Sny są dla mnie bardzo ważne – nigdy mnie nie zawiodły, w snach jest mnóstwo ukrytej mądrości. Poniżej opisałam swój sen, który miałam zanim zaczęłam badać tajemnicze okoliczności śmierci mojego pradziadka. I w pewnym momencie stwierdziłam, że to świetny materiał na kryminał! Pomysł napisało życie. Moja hipoteza: morderstwo…

,,Ziemia…
To słowo dla odmiany sparaliżowało Tosię. W nocy miała koszmar, z ziemią w roli głównej, można powiedzieć. Koszmary prawie w ogóle się jej nie zdarzały, chyba że zaczynała się na noc objadać, a ostatnio tak właśnie było. W ciągu ostatnich miesięcy potrafiła ją pocieszyć tylko czekolada, więc sobie nie żałowała – to znaczy przed zjedzeniem tabliczki, bo po zjedzeniu miała kaca, jakby co najmniej obaliła kolejną flaszkę i przed powtórką mógł ją uchronić tylko odwyk w Parzymiechach.
Szkoda gadać.
W każdym razie Tosia ze względu na ostatnie męczące sny, które działy się właśnie w wiejskiej chacie, trochę się obawiała tego urodzinowego wypadu. Nie lubiła domu dziadka, dlatego ostatni raz była tu, kiedy miała dwanaście lat.
Śniło się jej, że jest w dużym pokoju, w którym zawsze się bała. Tak organicznie, całą sobą, po dziecięcemu, ze wszystkich sił, choć w śnie była dorosła. I w zasadzie to był główny temat jej snu – STRACH. Strach wypełniał szczelnie sen jak dym laboratoryjną menzurkę. Tosia czuła, jak kłębi się we wnętrzu jej brzucha i czuła go w gardle, tkwił tam wbity głęboko niczym cierń i uniemożliwiał przełykanie. W pokoju było zimno – tam zawsze było zimno – i pusto, choć nie do końca. Tam zawsze Tosia czuła coś, czego nie potrafiła nazwać jako dziewczynka.
Leżała w wielkim drewnianym łóżku o rzeźbionym wezgłowiu, a w prawym rogu łóżka widziała pełno ziemi. Doskonale czarnej, kontrastującej z biała i sztywną pościelą. I sypkiej, jakby ktoś ją rzucał garściami do grobu. Jakby tego było mało, o łóżko stała oparta łopata.
I tyle.
Aż tyle, jeśli wziąć pod uwagę, że tak prosty obraz może tyle w człowieku skomplikować i tyle w nim poruszyć.
Czy mama nie powinna tych urodzin wyprawić gdzie indziej? Wynająć salę w restauracji, zaplanować jakieś umiarkowane menu, a nie ściągać wszystkich do tej zabitej dechami wiochy?”.

Na zdjęciu – moja siostra Ewelina. Jeden z wypadów do archiwum w poszukiwaniu zapomnianych przodków.
„Pisz więcej takich książek!" Joanna Chmielewska